Pierwszą ofiarą wojny jest prawda

To słowa amerykańskiego polityka Hirama Johnson’a z przemówienia w senacie w 1918 r. Parząc na  wielomiesięczną kampanię mającą na celu odwołanie P.Remiszewskiego z funkcji burmistrza możemy powiedzieć, że pierwszą jej ofiarą stała się prawda.

W naszej ocenie dla zachowania  obiektywizmu działania, referendum powinno dotyczyć obu organów, tj. burmistrza i Rady Miasta. Czy radni podjęli jakąkolwiek uchwałę systemową z własnej inicjatywy? Czy przygotowali choćby jeden własny projekt? Spora część radnych przychodzi nieprzygotowana na komisje i sesje, co dobrze widać po zadawanych pytaniach, które są najczęściej pytaniami „o wiedzę” a nie o sposób rozwiązania problemu. Na naukę radny powinien znaleźć czas w domu. Część radnych na komisjach i sesjach wykazuje duże zainteresowanie nośnikami elektronicznymi. Czy nudzą się, uczą, odczytują zewnętrzne dyspozycje czy też nadrabiają zaległości zawodowe?

Czytaj dalej Pierwszą ofiarą wojny jest prawda

Składam gratulacje przez małe „g”

Organizatorom referendum udało się „złapać za słowo” i pokonać w sądzie staruszkę! Myślę, że to sukces adekwatny do poziomu merytorycznego uzasadnienia referendum.

Szkoda, że takiej aktywności jak w sądzie inicjatorzy referendum nie skupiają na swoim wniosku o przeprowadzenie referendum i próbie przekonania mieszkańców, że uzasadnienie wniosku odpowiada prawdzie. Ponad 2 miesiące temu zgłosiłem inicjatorom referendum szereg uwag do uzasadnienia wskazując, że większość poruszonych problemów jest wątpliwa lub wręcz nieprawdziwa. Zamiast rozwieszać banery o charakterze personalnym (typu „niekompetentny”, „arogancki”) może inicjatorzy wreszcie pokażą dowody na tezy wskazane w uzasadnieniu do referendum i co najważniejsze przedstawią pomysł na zarządzanie miastem? Chętnie podyskutujemy z Wami np. na temat finansów publicznych, ekonomii, stosowania prawa lub modeli zarządzania i przekonamy się o Waszym poziomie kompetencji.

Człowiek inteligentny, jeżeli coś krytykuje to powinien równocześnie wskazać, dlaczego to jest złe i co zrobić, aby było dobrze. Używając terminu wprowadzonego przez psychologa Marshalla B. Rosenberga (twórcy idei porozumienia bez przemocy) samo krytykanctwo jest jedną z form zaliczanych do tzw. języka „szakala”.

Czy tak ma wyglądać dyskusja podczas referendum?

Nie znam osobiście Pani Hanny Pettyn, ale jej komentarz w artykule „Milanowskie referendum – konflikt logiczny” niesie w sobie sporo prawdy. Nie chodzi mi tu o argumenty, jakich użyła Pani Hanna (aczkolwiek są do obrony), ale o postępowanie inicjatorów referendum.

Skarżenie się do sądu z powodu zwrotu, że liderzy referendum zarobili z kasy miejskiej ponad 10 mln zł nie dodaje powagi skarżącym a wręcz odwrotnie –  pokazuje, że zamiast skupić się na problemach merytorycznych i walczyć na argumenty uciekają się do formalnych haczyków. Może zamiast straszyć o sądem trzeba było najpierw zaprosić Panią Hannę na kawę  i porozmawiać? Powodów było kilka a jednym z nich powinien być szacunek dla wieku i dorobku Pani Hanny Pettyn.    Jako kolejny argument przytoczę powiedzenie Jules’a Romains: ludzie wybitni rozmawiają o problemach, ludzie przeciętni o wydarzeniach, ludzie mali o swoich bliźnich. Tylko czy inicjatorzy referendum wiedzą, kim był Jules Romains?

Odpowiadając na oczekiwanie jednego z inicjatorów referendum
(„…Przedstawiliśmy (…) 19 zastrzeżeń. Czekamy na merytoryczny komentarz punkt po punkcie. Niestety cisza”) w połowie marca wystosowaliśmy list do wszystkich inicjatorów referendum, w którym wskazaliśmy, że większość zarzutów przedstawionych w uzasadnieniu referendum ma charakter populistyczny a część nie dotyczy kompetencji burmistrza tylko Rady Miasta. List zakończyliśmy zaproszeniem do rozmowy zaznaczając, że grupa referendalna może nie zgodzić z naszymi uwagami, ale wtedy swoje stanowisko powinni poprzeć dowodami. Chętnie wtedy zmienimy zdanie, bowiem ludzie inteligentni potrafią ze sobą rozmawiać nawet przy odmiennej ocenie sytuacji a obrażają się osoby z kompleksami. Od tego czasu minęło ponad 2 miesiące a po stronie inicjatorów referendum panuje cisza. Boją się rozmawiać czy nie chcą się przyznać do błędów popełnionych w uzasadnieniu referendum?

Skąd więc nagle taka odwaga u inicjatorów referendum, że skarżą  do sądu starszą osobę  za stwierdzenie, które jest oczywistym zwrotem ideowym czyli ma obrazować wieloletnie powiązania części osób wspierających referendum z „miejską kasą”? Czy godne ludzi ceniących rozum i dyskusję są banery z hasłami „powstrzymajmy aroganckiego burmistrza”? Czy to ma być merytoryczna argumentacja? Czy celem referendum jest rzetelna ocena działań burmistrza P.Remiszewskiego i doprowadzenie do społecznej zgody czy tylko odegranie się i przejęcie władzy?

Przypomina mi się tu cytat z Ewangelii o drzazdze i belce w oku.  Niech ten cytat wezmą sobie do serca inicjatorzy referendum.